Dusza wybiera sama

Dusza sama sobie wybiera doświadczenia. Zanim zdecyduje się wcielić, wybiera sobie miejsce i czas. Wybiera rodzinę, w której przyjdzie na ten ziemski świat.
Masz żal, pretensje do rodziców, że nie tak Cię wychowali, że nie tak Tobą pokierowali? Inaczej, niżbyś sobie życzył? Sam ich sobie wybrałeś… Właśnie tych, a nie innych. Wychowali Cię najlepiej jak potrafili, dali wszystko, co mogli… Nie porównuj tych darów z takimi, jakie chciałbyś otrzymać… Widocznie takich nie mogli Ci dać. Gdyby mogli, z pewnością by dali…
Poza tym patrzysz z perspektywy czasu, wtedy, będąc dzieckiem nie byłeś tą samą osobą co dziś…
Moi rodzice nic mi nie dali – ktoś powie… Tylko pili i bili… A moi oddali mnie do domu dziecka – powie inny…
Zrobili najlepsze, co mogli, powtarzam… Nie potrafili lepiej… Dlaczego? Bo taki był ich stopień rozwoju świadomości… Bo nikt ich nie nauczył, że można inaczej… Bo też mieli rodziców, którzy wpoili im pewne wzorce… Ale to Ty wybrałeś, by przyjść na świat właśnie w tej rodzinie… Twoja dusza wiedziała o tych wszystkich uwarunkowaniach, wiedziała, co ją czeka, jakie lekcje będzie przerabiać… Takich własnie potrzebowała, na takie się zdecydowała.
Zaufaj swej duszy i wybacz swoim rodzicom…
Podziękuj im za to, że jesteś…
Znajdź dla nich miejsce w przestrzeni swego serca.

 

Żyj, ale pozwól żyć innym

Są ludzie, którzy utrudniają życie innym. Np. stojąc w przejściach czy drzwiach i rozmawiając.
Albo parkując na tej samej wysokości ulicy po dwóch jej stronach istotnie utrudniając przejazd.
Zawsze mnie to zastanawia.
Dlaczego nie mogą przenieść się z rozmową dwa metry dalej?
Dlaczego nie mogą zaparkować inaczej, skoro widzą tamten pierwszy samochód? Zawsze wszak jakiś jest pierwszy.
Czy robią to celowo czy bezmyślnie? Staram się zakładać, że bezmyślnie.
Ale ostatnio byłam świadkiem obrazka, który przekroczył granice mojej tolerancji.
Mieszkam na trzecim piętrze, więc zwykle nie używam windy, zwłaszcza schodząc w dół, bo w górę to różnie bywa.
Tym razem miałam jednak ciężki pakunek do zniesienia, więc wezwałam windę i czekałam.
Czekałam… Czekałam… Czekałam…
Po dziesięciu minutach (a może to było pięć, gdyż w oczekiwaniu, jak wiadomo czas się dłuży) zdecydowałam się pójść pieszo. Uniosłam swój pakunek i klnąc w duchu z niejakim trudem zeszłam po schodach.
A tam na parterze….
Dwie starsze panie prowadziły ożywioną towarzyską rozmowę. Nie mam nic przeciwko miłemu spędzaniu czasu na rozmowie, absolutnie nie. Tyle, że… te panie zastygły w trakcie wsiadania do wind. Dokładnie tak. Wind w liczbie mnogiej, gdyż te w moim bloku są dwie. Jedna pani trzymała półotwarte drzwi do jednej widny,  a druga pani do drugiej. Unieruchomiwszy w ten sposób obie nagadać się nie mogły. Krew mnie zalała dokumentnie.
Nie wytrzymałam, powiedziałam parę ostrzejszych słów,  mój szacunek do starszych osób w tamtej chwili odszedł wniwecz. Speszone panie czym prędzej wsiadły – każda do innej windy – i pojechały w górę.
Do dziś pojąć tego nie mogę…
Po pierwsze dlaczego panie nie pojechały jedną windą? Mogłyby wszak kontynuować rozmowę jadąc. Różne są ludzkie zboczenia, niektórzy mają rozmaite fobie i nie lubią jeździć z obcymi jedną windą, panie jednakże były najwyraźniej zaprzyjaźnione.
Po drugie, jeśli koniecznie chciały sobie porozmawiać na tym parterze, po kiego grzyba trzymały te  nieszczęsne drzwi? Po raz kolejny zapytam: celowość, złośliwość czy bezmyślność?
Ciężko w takich sytuacjach zachować pogodę ducha, manifestować miłość do bliźniego czy wierzyć w prawo przyciągania. Staram się na codzień ułatwiać życie sobie nie utrudniając go jednocześnie innym. Myślę o owych innych parkując, jadąc, idąc, robiąc cokolwiek.  Dlaczego więc inni tak nie robią? Jaki błąd robię, że przydarzają mi się takie sytuacje? Jak ich uniknąć lub przynajmniej nie stresować się nimi? Zapraszam do komentowania.